czy to tak naprawdę bywa?
czy też malarz z Bożej łaski
pomalował osła w paski?

maja 21, 2015

wzmianki zmianki

najwyższy czas
jestem tu znowu :-)


To co nabazgarłam 5 lat temu zostawiam, choć z pewnością nie są to eseje na najwyższym poziomie. Planowałam zakładać stronę internetową, potem przeniosłam się na wordpressa, myślałam też o naTemat i jak widzicie jestem tu. Zmieniłam kolorystykę, zmieniłam również nazwę z "mygoplany" na "poważne dygresje", skąd taki pomysł - pewnie odpowiedź nasunie wam się niebawem. No i co najważniejsze, zmieniłam Się.

Stopniowo wszystko się rozjaśni (tak jak mam nadzieje kiedyś moje włosy). Tym czasem mogę zapewnić was, siebie i Ciebie, że będzie to luźny blog. Nie umiem odnosić się do konkretnej tematyki, uwiązać jednej dziedziny - po prostu to nie dla mnie.
Bloga mam, bo odczuwam potrzebę pisania. Fotoblog mi się znudził, nie dodaję już tak sumiennie wpisów, jak kiedyś (nawet 2 dziennie!), na instagramie, którego również założyłam hasztagi nie zastąpią słów, a snapchat jak to snapchat - powysyłam krzywe japy, filmiki na których się wydurniam i które całe szczęście że trwają do 10s i nie można ich zapisywać!

Tu się będę zjawiać w miarę potrzeby, weny, chęci wyrażenia tego co gdzieś tam się we mnie skrywa.

Tak więc oficjalnie i o dziwo, poważnie,
wszystkich was witam!



nie byłabym sobą, gdyby moja szlachetna twarz nie rozjechała się w przeciwne strony


no niestety

~A

września 20, 2013

Sun, lake, great break

Nowe mieszkanie, nowe osiedle, nowi współlokatorzy, no i nowe postanowienia. Jestem w trakcie ich spełniania, żeby nie być gołosłowna. Poza tym człowiekowi czasem przyda się trochę zajęć, by nie rozmyślać o głupotach... Mi z pewnością.
O a tymczasem wrzucę zaprezentuje Wam kilka fociszek znad jeziora, Marszewa. Był to weekend (6-8) przed moją poprawką z ekonometrii, którą mogę się pochwalić, że zdałam!
















Trochę, a nawet bardzo będę tęsknić za taką pogodą, możliwością noszenia krótkich spodenek, pływania w morzu, jeziorze... Wakacje to taki cudownie beztroski czas, który w tym roku spędziłam na prawdziwej, dobrej zabawie. Ale bawić bez końca się nie można (czyżby?), tak więc do dzieła!

września 05, 2013

horses, nature and Angelina

Ostatni ślad po mnie jest z kwietnia, zatem trochę mnie tu nie było i zaniedbałam tę stronę. Nie chcę nikogo oszukiwać, że się to zmieni, bo bardzo prawdopodobne, że dodam ten wpis, a kolejny pojawi się za np. miesiąc. Mimo to w tej chwili, zastanawiam się, czy aby nie zmienić charakteru tego bloga. Czas pokaże.

A co u mnie? Wakacje spędziłam niesamowicie. W końcu pozwoliłam sobie na przerwę od jakiejkolwiek pracy i wypoczęłam u boku przyjaciółki oraz grona niesamowitych osób. Z pewnością je zapamiętam!

A teraz kilka foteczek, tym razem zaspamuję Was zdjęciami, jak to Angelina pojechała do stajni z Werą i Emką, i pierwszy raz usiadła na "dużym" koniu, a nie jak dzieciak za małolata na kucykach.




















Trochę naturalności nie zaszkodzi, na łonie natury, czyż nie? :)
A ja już zaczynam tęsknić za wakacjami...

kwietnia 14, 2013

how do you own disorder?

I właśnie to jest ten moment zastoju, coś we mnie się wykruszyło, chwilowa motywacja opadła. Chociażby nie wiem jakbym się starała, nie potrafię. Czuję, że największa więź jaka mnie łączy, to ta z łóżkiem i czekoladą. Wspaniały trójkąt naprawdę. Sny mam coraz gorsze, myśli coraz bardziej męczące, ale spokojnie, jeszcze powstanę jak feniks. Może nastąpi to nawet jutro? Będę się starać dalej, lifes gone on.
Dziwnie się czuję jak kogoś niepokoję, jakby wszystko zaczynało się od początku. Znowu telefony od mamy czy aby na pewno zjadłam śniadanie, co planuję zjeść na obiad, czy spałam i jak mi mija dzień (a naprawdę moja mama nie jest typem człowieka, który tak często wydzwania). A ja nie mam ochoty na nic, czuję tylko ciężkie dłonie i skamieniałe serce.

A może to tylko kac.
/jeszcze się wezmę w garść

kwietnia 05, 2013

it's time to chocolate!

Hej, cześć, dzień dobry, siema, witajcie. Weekend w trakcie, a ja dzielnie zajadam tony czekolady i oglądam plotkarę, znowu. Włosy na zdjęciach poniżej to już przeszłość, wiecie co to znaczy. Poszłam do fryzjera i włosów już nie mam. No niestety, jak co roku to samo, idę i kończę z niemalże łysą głową. Tym razem jednak nie jestem AŻ tak zła, bo naprawdę miałam poniszczone (przyjrzycie się jakie miałam siano...) i chcę o nie tym razem zadbać ze zdwojoną siłą. Co to znaczy? Otóż zaopatrzyłam się w odżywki oraz witaminy, które poleca moja mama- wyciąg ze skrzypu polnego i pokrzywy. Mam nadzieję, że efekty będą i zakończę coroczne golenie mi łba z włosów. Z farbowaniem się wstrzymałam, ale wszystko przede mną, nieprawdaż?

    A oto kilka zdjęć z kawiarni Wayne's Coffee, którą poleciła mi Emka (moja bff!) i muszę przyznać, że miała rację. Czekolada była tam naprawdę pyszna, a ja jako wybredny smakosz zarówno czekolad do jedzenia, jak i do picia, zdecydowanie mogę się z nią zgodzić i również zachęcić was, abyście zaszli tam przy okazji, jak będziecie w Szwecji. Naprawdę warto! :)





Jakbyście mieli jakieś pytania, zapraszam na ask.fm.
Bye, bye i miłego weekendu!

marca 27, 2013

welcome to stockholm

Dawno już nie pisałam, sporo u mnie się pozmieniało. Po pierwsze zaliczyłam sesję, więc nadal dzielnie studiuję finanse i rachunkowość na UG. Po drugie wynajmując mieszkanie z 3 wariatami nadal nie oszalałam, a może oszalałam, ale żyję! Po trzecie, spełniłam swoje marzenia, m.in. kupno aparatów, piszę w liczbie mnogiej, bo mam zarówno na zębach, jak i lustrzankę! Włosów natomiast nadal nie pofarbowałam i nadal jestem niezdecydowana, bo czasem je lubię a czasem hejtuję. Cóż. Tymczasem w poniedziałek wróciliśmy z Maćkiem ze Szwecji. Weekend spędziliśmy bardzo miło, bilety lotnicze kupiłam bardzo tanio (po 19 zł od osoby), a nocleg miałam zapewniony przez pewnego Johna (za darmo). Jak znaleźć taki nocleg? Wystarczy zalogować się i stworzyć swój profil na couchsurfing.org. Ludzie z całego świata oferują się z możliwością przenocowania! Jest to naprawdę super sprawa, bo można poznać od razu ludzi, kulturę i przeżyć fajną przygodę. My w ten weekend poznaliśmy właśnie Johna, Doca (pochodził z Columbii) no i dwie Hiszpanki, z Barcelony. Mimo tego, że wszystko wyszło tanio, to trzeba pamiętać że Sztokholm sam w sobie jest bardzo drogi, zatem żyliśmy na cheesburgerach, hamburgerach, no i kanapkach z pomidorem i salami, haha, ale przeżyliśmy! Przeszliśmy to miasto wzdłuuuuż i wszerz, również po zamarzniętej wodzie. :>

A oto parę fociaków.




















Ja i ludzie, siemanko










so charming!


w cudownej restauracji.. McDonald's

no i w zajebistej windzie!












Z cyklu dobra mina do złej gry... 3 kg w gaciach stojąc na zamarzniętej wodzie w Sztokholmie, huehue.


No i z Johnem, jeszcze raz dziękuję mu za przenocowanie nas!