Dawno już nie pisałam, sporo u mnie się pozmieniało. Po pierwsze zaliczyłam sesję, więc nadal dzielnie studiuję finanse i rachunkowość na UG. Po drugie wynajmując mieszkanie z 3 wariatami nadal nie oszalałam, a może oszalałam, ale żyję! Po trzecie, spełniłam swoje marzenia, m.in. kupno aparatów, piszę w liczbie mnogiej, bo mam zarówno na zębach, jak i lustrzankę! Włosów natomiast nadal nie pofarbowałam i nadal jestem niezdecydowana, bo czasem je lubię a czasem hejtuję. Cóż. Tymczasem w poniedziałek wróciliśmy z Maćkiem ze Szwecji. Weekend spędziliśmy bardzo miło, bilety lotnicze kupiłam bardzo tanio (po 19 zł od osoby), a nocleg miałam zapewniony przez pewnego Johna (za darmo). Jak znaleźć taki nocleg? Wystarczy zalogować się i stworzyć swój profil na couchsurfing.org. Ludzie z całego świata oferują się z możliwością przenocowania! Jest to naprawdę super sprawa, bo można poznać od razu ludzi, kulturę i przeżyć fajną przygodę. My w ten weekend poznaliśmy właśnie Johna, Doca (pochodził z Columbii) no i dwie Hiszpanki, z Barcelony. Mimo tego, że wszystko wyszło tanio, to trzeba pamiętać że Sztokholm sam w sobie jest bardzo drogi, zatem żyliśmy na cheesburgerach, hamburgerach, no i kanapkach z pomidorem i salami, haha, ale przeżyliśmy! Przeszliśmy to miasto wzdłuuuuż i wszerz, również po zamarzniętej wodzie. :>
A oto parę fociaków.
Ja i ludzie, siemanko
so charming!
w cudownej restauracji.. McDonald's
no i w zajebistej windzie!
Z cyklu dobra mina do złej gry... 3 kg w gaciach stojąc na zamarzniętej wodzie w Sztokholmie, huehue.
No i z Johnem, jeszcze raz dziękuję mu za przenocowanie nas!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz