I właśnie to jest ten moment zastoju, coś we mnie się wykruszyło, chwilowa motywacja opadła. Chociażby nie wiem jakbym się starała, nie potrafię. Czuję, że największa więź jaka mnie łączy, to ta z łóżkiem i czekoladą. Wspaniały trójkąt naprawdę. Sny mam coraz gorsze, myśli coraz bardziej męczące, ale spokojnie, jeszcze powstanę jak feniks. Może nastąpi to nawet jutro? Będę się starać dalej, lifes gone on.
Dziwnie się czuję jak kogoś niepokoję, jakby wszystko zaczynało się od początku. Znowu telefony od mamy czy aby na pewno zjadłam śniadanie, co planuję zjeść na obiad, czy spałam i jak mi mija dzień (a naprawdę moja mama nie jest typem człowieka, który tak często wydzwania). A ja nie mam ochoty na nic, czuję tylko ciężkie dłonie i skamieniałe serce.
A może to tylko kac.
/jeszcze się wezmę w garść
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz