Obok mnie puste filiżanki po herbatach, począwszy od tej z cytryną, a kończąc malinową. Oczywiście w parze z nimi fervex, mój kochanek roku 2011. Nie wiem kiedy opuszczą mnie wszelkiego rodzaju przeziębienia, grypy, zapalenia, ale chyba się we mnie zauroczyli. Dramatico.
Na poniższych zdjęciach ja sprzed pół roku temu. Czemu aktualnie nie mam grzywki? Otóż zapomniałam jej ściąć, wobec powyższego zarosła i zniknęła. Może znowu powinnam obciachać włosy? Wiadome jest, że kierunek: fryzjer mnie czeka, jednakże ja nie nabrałam zaufania do nożyczek trzymanych w cudzych rękach, dokonujących aktu pozbawiania mnie włosów (gdyby to jeszcze przyzwoicie wyglądało, może i bym zaakceptowała fryzjerów). Tak czy siak są zniszczone i muszę coś z nimi zrobić. Tylko co? Zwykłe obcięcie czy jakaś konkretna przemiana? Mhm.
Zawsze byłam niezdecydowana, a kiedy nie umiem podjąć decyzji - jestem nerwowa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz