Do rzeczy, zaczynajmy.
Zacznę na opak, bo od końca pobytu. Wszyscy polecali nam wycieczkę na Górę Mojżesza, 2285 m. n. p. m., a więc skusiliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Wyjazd był wieczorem, gdyż w tym wszystkim chodziło o to, aby zobaczyć wschód słońca, pięknie wynurzającego się znad gór. Jak wiadomo egipskie ciemności zrobiły swoje i nic wokół nie było widać. Latarki oświetlały nam drogę, abyśmy nie potknęli się, nie skręcili kostki oraz ... nie wdepneli w miny pozostawione przez wielbłądy. Naszym przewodnikiem na górę był zjarany beduin, który po drodze wypalił kilka skrętów pokonując ją w samych japonkach. Oczywiście Egipt jest znany z tego, że na wszystko się naciąga ludzi, także po drodze setki razy usłyszałam: "camel?", "coffee, tea?", gdyż na szczycie góry było mega zimno (miałam jedynie sweterek...) i bardzo wiało. Zatem marznąc non stop słyszało się: "blanket? maybe 2 blanket? so... blanket?" za oczywiście "good price". :'D
Polaków było dużo, łatwo poznać po: "ku*wa jak tu piźd*i" czy "ja pier*.."
Maciej Ciachla poleca spacerek na górę!
Widok warty wspinania i marznięcia, czyż nie?
Chwile po tym, jak pojawiło się słońce, dosłownie w sekundę z powrotem był upał. I o dziwo nie przeziębiłam się. Tak.. w Egipcie również można zmarznąć!
Schody (które ciężko nazwać schodami) skruchy.. cóż to dla nas?!
Czy poleciłabym? Dla niesamowitego widoku i dumy, że się dało radę o własnych nogach, to zdecydowanie tak. Zwłaszcza, że piękniejszego nieba chyba jeszcze nie widziałam! Będąc na szczycie nocą można z łatwością dopatrzeć się kilku spadających gwiazd.
Śliczna ;*. Fajne zdjęcia. Zazdroszczę wyjazdu.
OdpowiedzUsuńPodziwiam was, że weszliście tam CALI! :D
OdpowiedzUsuńŚliczną masz buźkę ! :) piękne widoki
OdpowiedzUsuń