Jestem niepoukładana.
Myśli moje są rozbite na milion malusieńkich części, każda ciągnie w swoją stronę, jak mój niewychowany pies. Ale nie o to mi chodzi, każdy z nas ma chaos w tej głowie, obojętnie czy próbuje temu zaprzeczyć czy deklaruje to całemu światu - wiemy to. Przynajmniej ja przyznam, że wiem. Miewamy chwile zwątpienia, jesteśmy niezdecydowani, pojawia się mętlik, kłótnie rozumu z sercem - prawie jak w reklamie. W sumie nie przysłuchuje jej się dokładnie, ale domniemam, że i oni mają sprzeczki. Mój problem polega na tym, że nie umiem siebie określić. Tak wiem, łatwo powiedzieć nie umiem, ale wtedy, gdy się nie spróbowało. Ja próbuje ciągle i nie potrafię znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca. Jednego jestem pewna w stu procentach, że żyć będę u boku cudownego mężczyzny. Nasz związek może i wydaje się nieco inny od reszty, nie mówimy sobie co pięć sekund miłych słówek i nie izolujemy się od reszty świata, ale jesteśmy zakochani. Tak, zdecydowanie kocham go bardzo mocno, czuję się przy nim taka bezpieczna, taka kochana. Oczywiście, że okazujemy sobie uczucia, szacunek, przecież bez tego nas by nie było, ale poza tym również pozostajemy sobą, rozumiemy się, nie wstydzimy się siebie, akceptujemy swoje wady. Tak, tego jestem pewna w swoim życiu. Z łatwością odbiegam od poruszanego tematu, gdy tylko wspomnę o miłości. Nigdy nie pomyślałabym, że będę zakochana do tego stopnia. Dobra, dobra, zagalopowałam się.
Poza faktem, że jestem szczęśliwie zakochana, to wciąż jest we mnie niewiedza. Przeważnie wyznaczam sobie cel i do niego dążę. Przyszłość, przyszłość, przyszłość. Tylko o tym teraz się trąbi, kiedy ja chciałabym korzystać z teraźniejszości i np. skoczyć jutro na bungee. Czy z moim temperamentem jest coś nie tak? Czy to ja wszędzie stawiam sobie wysoką poprzeczkę, której gdy nie przeskoczę, mam ochotę wszystkich zabić? Może jeszcze nie dojrzałam? Nie wiem nawet czy powinnam skupiać się na przedmiotach humanistycznych, czy ścisłych, bo u doradcy wyszło mi idealnie pomiędzy. Czy naprawdę moje zdanie "zarządzać światem" się spełni? Czy poradzę sobie? Za ile wygram w totka?
Czasem wątpię, że droga którą obrałam jest odpowiednia. Boję się, że popełniam błąd, który już teraz chciałabym naprawić. A może wystarczy zamknąć mordkę, uśmiechnąć się do siebie, pomyśleć: "co ma być to będzie" i iść do przodu? Zdecydowanie, fajnie jednak by było odłączyć czasem ten rozum i dać sercu zaszaleć.
troszkę się rozpisałam, ciekawe komu chce się to czytać
myśleć o co mi chodzi
i dlaczego
tak czy siak, pozdrawiam moich czytelników :-)